Z jednej strony dziewczyna, która łapie swojego chłopaka za fiuta tak, jakby to była magiczna różdżka, która zaraz zmieni jej życie w bajkę. Ręka wędruje, ugniata, głaszcze, pieprzona ceremonia otwierania bram raju w środku publicznego seansu. Chłopak rozłożony jak jebany sułtan, ledwo nie zaczyna pomrukiwać jak kot głaskany za uszami.
Z drugiej strony duet językowców, którzy doszli do wniosku, że kino to idealne miejsce na symulację ssących ryb głębinowych. Ich usta pracują na pełnych obrotach, słychać tylko mlaskanie, siorbnięcia i odgłosy, których absolutnie nikt, kurwa, nie powinien słyszeć w miejscu publicznym. Jeszcze chwila i zaczną się wpierdalać nawzajem.
Za mną jakiś typ demoluje nachosy, jakby to był konkurs na najgłośniejsze wpierdalanie w historii ludzkości. Każde chrupnięcie wbija mi się w mózg jak jebana igła do akupunktury, tylko zamiast relaksować, mam ochotę komuś przypierdolić. A do tego wszystkiego, oczywiście, siorbanie coli, jakby się topił i próbował zaczerpnąć ostatni łyk powietrza.
— Ja pierdolę — syczę pod nosem, ale nikt nie reaguje, bo wszyscy są tak zajęci byciem chodzącą żenadą, że nawet nie słyszą.
Nie wytrzymuję. Odwracam się do tego nachosowego degenerata i mówię:
— Stary, możesz, kurwa, wpierdalać to ciszej? Czy jesteś jakimś eksperymentem naukowym mającym udowodnić, jak długo można chrupać zanim ktoś ci przypierdoli?
Patrzy na mnie, oczy rozdziawione jak u karpia, totalne zdziwienie, jakbym mu właśnie powiedział, że jutro koniec świata. A potem… bierze kolejnego nachosa i chrupie. Ja pierdolę.
Przenoszę się na tych lizaczy.
— Ludzie, serio? Nie możecie sobie tego zostawić na potem? Jest, kurwa, cała planeta pełna miejsc, gdzie możecie się lizać, a wy musieliście wybrać to jebane kino?
Ona mruga, jakby pierwszy raz usłyszała, że lizanie się jak jebane węgorze w miejscu publicznym może komuś przeszkadzać. On wzrusza ramionami i mówi:
— No ale co ci to przeszkadza?
— Może to, że nie przyszedłem tu oglądać, jak twoja dziewczyna zlizuje ci resztki popcornu z mordy?
Dziewczyna nagle czerwienieje, chłopak sapie jak obrażone dziecko, ale przynajmniej odrywają się od siebie. Sukces.
I na koniec, kurwa, mistrzyni manualnej stymulacji, ta, co nie wie, że fiut to nie gałka zmiany biegów. Nachylam się i cedzę:
— Może od razu rozłóżcie tu jebane prześcieradło i zacznijcie ruchanie, co? Bo już niewiele wam brakuje.
Dziewczyna zamiera, jakby nagle przypomniała sobie, że jednak są ludzie wokół. Ręka błyskawicznie wraca na jej własne kolana, chłopak nagle patrzy prosto na ekran, jakby był najbardziej zainteresowany fabułą w historii kina.
Przez chwilę jest cisza. Przez chwilę mam nadzieję.
I wtedy… mlask.
Jebane mlask.
Kurwa, zabijcie mnie.